Niezależni w Służbie dla Polski

„Szybko kończymy, bo zaraz tu wejdzie”– komediodramat z Komisją do spraw tzw. Pegasusa

Kolejne posiedzenie Komisji śledczej do spraw tzw. Pegasusa, na którym miał być przesłuchany Pan Minister Zbigniew Ziobro obnaża prawdziwy cel jej funkcjonowania, o którym co prawda pisaliśmy w cyklu „Piórem i Szponem” wiele razy, ale jak widać komisyjny serial nie pozwala o sobie zapomnieć. Można uznać, że 31 stycznia br. obywatele byli świadkami kolejnego kuriozum, w którym Komisja groteskowo udowodniła, że ślepa zemsta determinuje ją do czynów, odbierających powagę państwu i szacunek dla obywateli. Oczywiście można przyznać, że vis comica jej członków osiągnęła wyżyny, ale trudno uznać, aby samym śmiechem można było zrekompensować proces destabilizacji porządku prawnego i marnotrawstwo dla finansów publicznych, do czego obecnie Komisja się przyczynia, nie uznając obecnego stanu prawnego i ignorując ryzyko ujawniania informacji prawnie chronionych, o czym pisaliśmy we wcześniejszym artykule – „Tajemnica prawnie niechroniona”.

Mając na względzie, że liczba wydarzeń zarejestrowanych pod wspólnym tytułem – doprowadzenie Pana Ziobry przed Komisję śledczą, stała się zapewne rezerwuarem memogennych inspiracji i komentarzy adresowanych do opinii publicznej, warto i tak choć w skrócie odnotować kilka kwestii, które stanowiły o wielomiesięcznych przygotowaniach do przesłuchania Pana Ziobry. W jego przypadku scenariusz medialnego spektaklu napisano z wyjątkowym zacietrzewieniem. W zasadzie od początku działania Komisji wiadomo było, że będzie on brutalnie ścigany. I nawet choroba Pana Ziobry nie stanowiła przeszkody do bezlitosnego „show”, w którym karmiono społeczeństwo stwierdzeniami, że każdy jest równy wobec prawa, jakby to miało oznaczać, że Komisja ma prawo prowadzić etycznie nieakceptowalną nagonkę na człowieka dotkniętego nowotworem, bezczelnie kwestionując najpierw jego istnienie, a później starając się strywializować jego ciężar. Miesiącami tworzono charakterystyczny klimat dla „medialnej egzekucji”. Uchylenie immunitetu, a także orzeczenia sędzi Anny Ptaszek, której nie wyłączono podczas drugiego wniosku o doprowadzenie Pana Ziobry, mimo że orzekała w jego sprawie dotyczącej kary finansowej za niestawiennictwo, stanowiły domknięcie pewnego etapu, który należało zwieńczyć finałem.

Zapowiadała go knajackim językiem sama Komisja, dając do zrozumienia, że będzie bezlitosna. I tak, w dniu doprowadzenia Pana Ziobry na posiedzenie Komisji, od wczesnego rana mogliśmy obserwować kilka grup funkcjonariuszy Policji szukających świadka pod różnymi adresami, w towarzystwie ekip dziennikarskich. Po nieoczekiwanym pojawieniu się Pana Ziobry w Telewizji Republika i zaprezentowaniu w wywiadzie swoich racji, pozostawało tylko czekać na rozwój wypadków, które miały się rozgrać do godz. 10.30, tj. w terminie, w którym Policja zobowiązana była doprowadzić świadka przed Komisję. Tuż przed wskazaną godziną usłyszeliśmy krzyk: „Proszę opuścić schody, proszę usunąć się ze schodów! Będziemy je uruchamiać!”, świadczący o tym, że Pan Ziobro postanowił opuścić Telewizję Republika i dobrowolnie oddać się Policji. Przez niespełna 7 minut zbudowano napięcie w hitchcockowskim stylu – Pan Ziobro schodzący do Policjantów po schodach, których w końcu nie uruchomiono, przedzierający się przez tłum okalających go dziennikarzy, mijające sekundy odciskające się na czole kroplami potu u wrażliwego widza i metry dzielące świadka od Policjantów. A jednak zdążył i pewnie wielu widzów pomyślało, że jest więc szansa, że zostanie przesłuchany! Rzecznik Policji zresztą potwierdził, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem, ale wiadomo było, że to jeszcze nie koniec, bo przecież pozostała droga do Sejmu, a tam szykował się polifoniczny finał, którego w tamtym czasie trudno było przewidzieć. Jeszcze poprzedniego dnia Pan Zembaczyński grzmiał w programie Moniki Olejnik: „(…) widzę taką uzbrojoną tchórzofretkę, bo nie wiadomo, czy da dyla, czy wyciągnie swoje pukawki z szafy i zacznie strzelać, a to co powinien zrobić, to być do naszej dyspozycji (…) Jesteśmy przygotowani na każdy cyrk (…)”.

Powyższe zapewnienia rozminęły się jednak z rzeczywistością. Okazało się bowiem, że dla Komisji lepszy od świadka, jest świadek przewożony na posiedzenia z aresztu śledczego na Białołęce i temu członkowie Komisji postanowili poświęcić ostanie minuty przed przyjściem Pana Ziobry. Akcja stała się gęsta od emocji, ale jedno widać było wyraziście, że nerwowość wzrastała wraz z upływem cennych minut, bo lada moment mógł pojawić Pan Ziobro i przegłosowanie niezgodnej z prawem uchwały o skierowanie wniosku o trzydziestodniowy areszt dla świadka byłoby niemożliwe. W tej sytuacji o suspens w wątku głosowania postarał się Pan Przemysław Wipler, który nie tylko zabrał Komisji swoim wystąpieniem  cenne minuty, ale jeszcze zdemaskował prawdziwe jej intencje, twierdząc, że hucpą jest to, co właśnie robi Komisja: „(…) Od kwietnia zeszłego roku nie są publikowane bezprawnie jakiekolwiek orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Mówienie, że sprawa jest prosta, że ktoś sobie lekceważy prawo w momencie, gdy premier i rząd blokuje publikację wyroków Trybunału Konstytucyjnego, w tym orzeczenia stwierdzającego nielegalność tej komisji, to jest właśnie hucpa. (…) To jest tak, jakbyście zaczęli inwigilować obecnych polityków opozycji, żeby pomóc rozwiązać kwestie związane z nadużywaniem inwigilacji. (…) to jest absurd to, co robicie, dlatego będę przeciwny temu wnioskowi”.

Po jego wystąpieniu jeszcze pod adresem Pana Ziobry padło wiele gorzkich słów, jakby faktycznie nie był Komisji do niczego potrzebny, w końcu uznano go z góry za winnego, a fakt, że już znajdował się w budynku Sejmu było wyraźnie dla Komisji niekorzystne, dlatego w pośpiechu zaczęła przyjmować uchwały. Znaczące ostrzeżenie jednego z członków Komisji – „Szybko kończymy, bo zaraz tu wejdzie”,  dało asumpt do niechlubnego głosowania, błyskawicznego zamknięcia posiedzenia i szybkiej ucieczki członków Komisji w poczuciu niezrozumiałego zwycięstwa nad Panem Ziobro. Tak, nie wszedł na salę obrad o godz. 10.30, podobnie jak w przypadku Komisji, która wiele razy rozpoczynała obrady po upływie kilku minut od ogłoszonej na stronie sejmowej godziny rozpoczęcia posiedzenia i nikt nie robił jej z tego tytułu zarzutu. Ponadto gospodarzami czynności doprowadzenia byli Policjanci, a nie Pan Ziobro, a oni już realizowali konwój, ponieważ świadek zgłosił się w terminie, który umożliwił im realizację procedury. Tak więc Komisja miała obowiązek czekać na zakończenie czynności doprowadzenia świadka, ponieważ wiedziała, że taka czynność się odbywa. Komisja jednak wolała odpowiednio sterować biegiem zdarzeń, jakby już niczego nie chciała osiągnąć poza śmiesznością, bo jak się okazało z późniejszych relacji – świadka dzieliło od niej tylko kilka metrów i jak sam stwierdził w wywiadzie Pan Ziobro, przed drzwiami przedstawiciel Straży Marszałkowskiej przekazał mu przy Policjantach, że jest mu bardzo przykro, ale ma polecenie od Przewodniczącej Komisji i świadek musi czekać (sic!). Relację tę na pewno uwiarygadnia komunikat na stronie Kancelarii Sejmu RP o treści: „Zadaniem służb, w tym Straży Marszałkowskiej, było doprowadzenie świadka Zbigniewa Ziobro na komisję. To zadanie wykonano zgodnie z procedurami i bez zbędnej zwłoki. O przebiegu posiedzenia, w tym rozpoczęciu przesłuchiwania świadka, decyduje komisja”, który zabrzmiał demaskatorsko i obnażył powzięty przez członków Komisji – z wyjątkiem Pana Wiplera, plan pod hasłem „dezercja”.

Cokolwiek śmiesznie zabrzmiało w powyższej relacji, niestety nie jest zabawne, ponieważ odziera jednocześnie ze złudzeń, wskazując, że misja odwetu jest nadrzędna, a marnowanie sił i środków, szczególnie w dziedzinie bezpieczeństwa państwa, nie jest niczym nagannym dla Komisji. Karmienie obywateli rozliczeniami politycznymi, dla których w zasadzie zdemolowano praworządność, wtłaczając społeczeństwu wizję „cyberbroni” wymierzonej w obywatela, to jakiś podsycany programowo obłęd, który jednocześnie ma stępiać jego umysł, aby mógł usprawiedliwiać bezmyślny lincz na przeciwnikach politycznych, sięgający po przypadkowe ofiary. I co istotne, w ciągu całego ubiegłego roku społeczeństwo mogło obserwować modus operandi Komisji i przekonywać się, że nie przybliża on do żadnej prawdy, a nawet stanowi przeszkodę w wyjaśnieniu potencjalnych wątpliwości. Dzięki niemu Komisja skutecznie niszczy szacunek do organów państwa stojących na straży bezpieczeństwa oraz lekceważy skutki, które obywatele odczują na własnej skórze, kiedy państwo nie będzie w stanie przeciwstawić się brutalnej przestępczości i obcej agenturze, tylko dlatego, że nie posiada odpowiednich narzędzi, które umożliwiają skuteczne działanie. Należy również zwrócić uwagę na wyjątkowo ważną kwestię, która nie wybrzmiewa w medialnych przekazach dobitnie, że Komisja wskazany wyżej spektakl prowadzi równolegle do postępowania w Prokuraturze, inaczej rzecz ujmując, niezdarnie i w okrojonym zakresie powiela czynności Prokuratury (sic!).

Patrząc więc na komisyjne ekscesy, trudno nie uznać działalności Komisji za czystą groteską, wziąwszy pod uwagę, że jej legalność została zakwestionowana przez „sąd ostatniego słowa”. Przypomnijmy więc, że Komisja śledcza ignoruje wyrok U 4/24 Trybunału Konstytucyjnego z dnia 10 września 2024 r., na mocy którego została zakwestionowana możliwość funkcjonowania Komisji nieposiadającej uprawnień do oceny zasadności zgód na zastosowanie kontroli operacyjnej, w związku z nieuprawnionym wkraczaniem w sferę sędziowskiej niezależności. Ponadto będąc organem kontrolnym prowadzącym śledztwo sejmowe w granicach podmiotowych i przedmiotowych funkcji kontrolnej Sejmu, obrała sobie za zakres badań informacje dotyczące pracy operacyjno-rozpoznawczej, do których nie może mieć dostępu, ponieważ nie jest sądem ani prokuratorem. Odrzucając wyrok Trybunału Konstytucyjnego, Komisja w poczuciu fałszywie pojętej misji o ustaleniu stanu faktycznego, feruje wyrokami i de facto realizuje za cenę bezpieczeństwa państwa tylko medialne widowisko, czyniąc z wniosków o kary porządkowe demonstrację siły. Przymuszając do  składania zeznań obywatela, dla którego wyrok Trybunału Konstytucyjnego jest ostateczny. I nie bierze pod uwagę, że w takich okolicznościach przymuszanie do zeznań dotyczących tajemnicy prawnie chronionej, wiąże się z nieuprawnionym dostępem do informacji niejawnych, których ujawnienie w przepisach ustawowych zostało określone rozmiarem szkody dla interesów Rzeczpospolitej Polskiej (art. 5 ustawy z dnia 5 sierpnia 2010 roku o ochronie informacji niejawnych oraz art. 24 i 28 ust. 2 ustawy z dnia 9 czerwca 2006 r. o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym) i podlega penalizacji.

Wyjątkowo obłudnie brzmi również argument Komisji, że jest w prawie, ponieważ wyrok U4/24 z 10 września 2024 r. nie został opublikowany w odpowiednim dzienniku urzędowym. Komisja bowiem zdaje się naiwnie zakładać, że obywatele nie wiedzą, że niepublikowanie wyroków jest naruszeniem norm, wynikających z ustawy z dnia 20 lipca 2000 r. o ogłaszaniu aktów normatywnych i niektórych innych aktów prawnychi nie jest traktowane jako czynność uznaniowa, tylko obowiązek konkretnego urzędnika, który podlega odpowiedzialności karnej za zaniechanie, o którym mowa w art. 231 §  1 kk – „Funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.

Trudno więc uznać, że zaniechanie publikacji wyroku U 4/24, w tym przypadku prowadzące do umyślnego naruszenia zasady legalizmu (art. 7 Konstytucji RP), jest w mocy usunąć znamię wadliwości funkcjonowania Komisji, tylko dlatego, że twierdzą tak: jej członkowie, określona grupa prawników, polityków i dziennikarzy, chcących uchodzić za samozwańcze gremium naprawiające praworządność wedle własnych pozakonstytucyjnych reguł.

Uwzględniając powyższe argumenty, warto zadać pytanie, ile kosztuje działalność Komisji? Na pewno więcej niż podawana oficjalnie kwota miesięczna w wysokości 200 tys. zł, trudno bowiem nie zakładać, że dużo bardziej dotkliwe są i będą koszty ukryte, które płacimy w fundowanym nam demolowaniu praworządności. Nie ma chyba też złudzeń, że organizacja każdego spektaklu, który zafundowała nam Komisja, odbywała się nie tylko przy udziale Policji i służb, ale również świadków i ekspertów z innych instytucji, realizujących politykę zemsty, jeśli nie w swoim imieniu, to swoich mocodawców politycznych lub występujących w dobrej wierze, z nadzieją, że przyczyniają się do ustalania jakiejś prawdy. W tym miejscu szczególnie należy podnieść, że pomoc udzielana Komisji przez Policję, służby i inne podmioty nie tylko drenuje ich budżety przydzielone na realizację ustawowych zadań, ale również niszczy potencjał osobowy, który nie jest bezwolnym narzędziem, nierozumiejącym, do jakiej akcji jest wykorzystywany.

Ostatnie ekscesy podczas doprowadzania Pana Ziobry na posiedzenie Komisji należy ocenić jako coś przełomowego, bowiem okazało się, że żądza zobaczenia świadka w areszcie wygrała z elementarnym poczuciem przyzwoitości i profesjonalizmu. Żaden członek Komisji nawet nie zadał sobie pytania, czym Komisja uzasadni wniosek do Prokuratora Generalnego o uruchomienie procedury związanej z trzydziestodniową karą aresztu, jeśli ani ustawa o sejmowej komisji śledczej ani przepisy kodeksu postępowania karnego nie przewidują kary porządkowej za skuteczne doprowadzenie świadka na posiedzenie komisji!!! Okoliczność, w której członkowie Komisji faktu tego nie dostrzegają, nie obciąża przecież świadka, który nawet nie miał okazji uporczywie uchylać się od składania zeznań (art. 287 kpk), ale bezsprzecznie jest blamażem samych członków Komisji, którzy przejawiając predylekcję do bezmyślnej zemsty, powzięli decyzję o uporczywym nieodbieraniu zeznań od świadka i w tym celu postanowili zdezerterować. Oprócz kompromitacji Komisji z całej akcji wyziera niestety okrutna prawda, że jej członkowie nie są zdolni nie tylko do obiektywnego ustalania stanu faktycznego zgodnie z zakresem przyznanych im uprawnień i dokonywaniu jego oceny na podstawie obowiązującego prawa, ale również nie są zdolni do rzetelnej weryfikacji pozyskanego materiału, jeśli przeczy faktom. Ponadto ich działanie jest nacechowane takim poczuciem bezkarności i buty, że nie należy oczekiwać, że są w stanie  zrozumieć, na czym polegały ich dotychczasowe błędy w gromadzeniu środków dowodowych i ustalaniu ich wartości. Komisja, choć nielegalna, na pewno będzie jeszcze wymyślać wiele niestworzonych historii, że wpadła na sensacyjny trop albo wydobyła z czeluści świadka, którego wyłącznie na potrzeby własnego spektaklu będzie nazywać „koronnym”, wszystkie te kroki niechybnie będą przybliżać ją do prawdy o cyrku, która sama tworzy niestety za pieniądze podatnika i kosztem bezpieczeństwa państwa.

Stowarzyszenie Orla Rota – Niezależni w Służbie dla Polski